Szynobus zatrzymywał się nie więcej niż 300m od przystani. Na twarzy Dantego pojawił sie delikatny uśmieszek. Koniec końców ominie go chodzenie. Nie miał na to ochoty. Chciał już móc usiąść na najbardziej wysuniętej ławce i móc posiedzieć wpatrzony w horyzont. Wysiadł, i powolnym krokiem począł zbliżać się do swego celu.
Wiele się ostatnio działo: przeprowadzka do Teiz, zatrudnienie w Gwardii. Można powiedzieć, że przerwało to monotonnie każdego dnia.
Jednak gdy Upadły zilustrował się o czym myśli w jego głowie zaczęły rodzić się wątpliwości. Martwiło go gdzie wylądował. Jeśli chodzi o politykę Dante nie miał zdania. Nie lubił tego zagadnienia. Ludzi wywyższeni przez innych mają prawo decydować o losie kraju i mieszkańców. Głupota. Zanim się obejrzał znajdował już się na początku pomostu. Miejsce to miało swój własny rytm. Spokojny i niezmienny szum morza przerywany był ciągłymi uderzeniami burt dziesiątek jachtów i żaglówek. Lubił to miejsce. Wraz z obecnością wody powiew chłodnej bryzy zachęcał przybyłych do zostania tutaj dłużej. A raczej zapraszał Dantego, bo nikogo więcej tutaj nie było.
Dziwne. W upał jak dziś z zasady jest tu wielu ludzi. Choć to nawet lepiej. Gwar turystów nie jest zbytnio przyjemy.
Idąc dalej przyglądał się zacumowanym łódką. Rożne nazwy i kolory, dawały wrażenie parady. Nazywane od imion świętych, historycznych postaci. Jednak najciekawsze były te, których ochrzczenie wiązało się z dozą kreatywności. "Skywalker" Bym się nie zdziwił jakby naprawdę umiał latać. Dzisiejszy świat był naprawdę ciekawy. Nigdy nie wiedziałeś czym naprawdę jest to co widzisz i jakie będzie za kilka sekund. Defilada najróżniejszych łódek ciągła się przez całą przystań. Kilka miejsc było wolnych. Widać ktoś wybrał się na wycieczkę.
Kilkadziesiąt fal później mężczyzna o kremowych włosach rozsiadł się wygodnie na ławce w najbardziej wysuniętym punkcie. Minęło wiele czasu odkąd poprzednio zajmował tą ławkę. Będzie z ponad 10 lat. Pracował jako goniec i biegnąc niedaleko zauważył to miejsce. Jeszcze przed świtem wrócił tu i siedział tak jak teraz przez wiele godzin. Dobre czasy - pomyślał, po czym skarcił się w głowie. Koniec końców jestem za młody by tak gadać. Zaśmiał się na głos. Nie był to śmiech szaleńca, brzmiał jakby ktoś naprawdę się cieszył, że jest na swoim miejscu. Miał dziś wolne, a sprawą księgarni jeszcze w ogóle się nie zajął. Siedział tak i siedział, wpatrując się szarymi oczami w granice między niebem, a Ziemią.
Dzień chylił się ku końcowi, gdy Dante w końcu postanowłił się ruszyć. No cóż koniec tego dobrego. Gdy odchodził, przystań wyglądał identycznie przed jego pobytem. Nawet puste miejsca w kondukcie łódek pozostały bez zmian. A może jednak nie? Jednak nawet malutki pakunek siedzący cichutko w skrytce pod ławką też niczego nie zauważył.